Maciej Stasiński (Gazeta Wyborcza)

„Gazeta Wyborcza” obdarowała nas kilka dni temu tekstem Chile tropi zabójców barda Victora Jary, autorstwa Macieja Stasińskiego. Choć, obawiam się, że słowo „autorstwo” jest w tym przypadku trochę na wyrost, bo wszystko wskazuje na to, że red. Maciej Stasiński ograniczył się do tłumaczenia i kompilacji kilku artykułów na ten temat, które ukazały się ostatnio w gazetach w Chile. Niestety z tekstu w Wyborczej wynika też, że Stasiński zabrał się za coś, o czym nie ma zbyt wielkiego pojęcia. Bo takie się tam „kwiatki” znalazły:

Po 40 latach chilijski sędzia oskarża 11 byłych oficerów armii o mord na legendarnym bardzie V~ctorze Jarze, dokonany zaraz po puczu gen. Pinocheta.
Sędzia Miguel Vásquez oskarża byłego porucznika Pedra Barrientosa oraz dziesięciu innych oficerów, którzy po wojskowym zamachu stanu 11 września 1973 r. przetrzymywali i torturowali na stadionie w Santiago de Chile 5 tys. więźniów, wśród nich V~ctora Jarę.Większość oskarżonych żyje i mieszka w Chile, część czeka na proces w więzieniu, jeden, dowódca garnizonu na Estado de Chile, nie żyje, a domniemany zabójca Barrientos zażywa emerytury na Florydzie, dokąd wyjechał jeszcze w latach 90. ub. wieku. Wszystkiemu zaprzecza, ale sędzia po wieloletnim drobiazgowym śledztwie oraz przesłuchaniu świadków, którzy przeżyli masakrę na Estado de Chile, jest pewien, że ostatnie śmiertelne kule wystrzelił on.

Kiedy rankiem 11 września 1973 r. wojsko podniosło bunt i zaczęło ostrzeliwać pałac prezydencki La Moneda, V~ctor Jara pojechał na uniwersytet techniczny UTE, gdzie miał wykłady. Tego samego dnia miał tam śpiewać na mityngu prezydenta Salvadora Allende. Był jego ambasadorem kultury i pierwszym bardem socjalistycznych przemian, do których zmierzał kraj. Sam był komunistą, pieśniarzem samoukiem i wziętym reżyserem teatralnym. Był żonaty z Angielką i miał dwoje dzieci. Znała go i słuchała wówczas cała Ameryka Łacińska.

Następnego dnia, 12 września, uczelnię otoczyły czołgi, wojsko wyważyło drzwi i aresztowało bez wystrzału 600 bezbronnych wykładowców i studentów. Zabrano ich na pobliski Estadio de Chile, gdzie część więźniów koczowała na boisku, a część sprowadzono do szatni, gdzie urządzono cele i sale tortur. Na stadionie trzymano przeszło 5 tys. więźniów.

(…)

Pomijam fakt, że w tekście jest jakiś dziwny błąd typograficzny, który robi że imie chilijskiego barda wygląda dość dziwnie i zakładam, że to akurat nie jest wina autora. Jego niechlujstwem, a nie niewiedzą, tłumaczę też to że w jednym z akapitów jest Estado de Chile (Państwo Chile), zamiast Estadio de Chile (Stadion Chile).

Niczym innym jednak, jak bezmyślnym tłumaczeniem nie można wytłumaczyć tego, że Maciej Stasiński w całym swoim tekście pisze o „stadionie” i „boisku”, na którym – wg. jego błędnego wyobrażenia – trzymano i zabijano więźniów. Prawda jest natomiast taka, że żadnego boiska, ani stadionu nie było.

Gdyby Stasiński wiedział choć trochę więcej o wydarzeniach towarzyszących pinochetowskiemu przewrotowi, gdyby znał choć w miarę przyzwoicie Santiago de Chile, a nie tylko tłumaczył co wyczyta w internecie, to powinien wiedzieć, że wbrew swojej nazwie  Estadio de Chile nie jest wcale stadionem – to hala widowiskowo-sportowa, gdzie zamiast boiska był i jest parkiet. Hala ta wciąż zresztą istnieje i obecnie nazywa się Estadio Victor Jara.

A poza tym jeszcze nie jest prawdą, że Victor Jara, jak twierdzi Stasiński, „miał dwoje dzieci”. Miał jedno: córkę. Redaktor pewnie gdzieś wyczytał, że po śmierci Jary jego brytyjska żona wyjechała z Chile z dwoma córkami. Nie doczytał już, że ta druga córka była z poprzedniego małżeństwa Joan Turner z chilijskim choreografem, Patricio Bunsterem.

 

Otagowane , ,

1 thoughts on “Maciej Stasiński (Gazeta Wyborcza)

  1. […] że będę po raz drugi pisał o niewiedzy autora, który już wcześniej został przeze mnie na banialukowaniu przyłapany. Tego wątpliwego zaszczytu dostępuje dzisiaj Maciej Stasiński, dziennikarz Gazety […]

    Polubienie

Dodaj komentarz